Listy z Dolomitów – WŁOSKA POGODA CZYLI JAKA?

Włoska czyli słoneczna. To prawie synonim. Zdarzają się nam jednak inne dni a nawet tygodnie. Chmury nisko, że ręką można dotknąć. Gór nie widać. A jak chmury nisko to i śnieg. Kilka dni padającego śniegu, frajda jakiej z dzieciństwa nie pamiętam. Wszystko wkoło zalane  niczym białym wykipiałym mlekiem. Co robimy w śnieżycy? Idziemy na narty ale na krótszy czas. Ubieram trzy warstwy bielizny termicznej z merynosem, pozwala mi to wytrzymać około trzech godzin. Gore-tex sprawia, że kurtka, spodnie i rękawiczki są wodoodporne, więc od środka jestem zawsze sucha. Wyzwaniem jest wjazd otwartymi kanapami i potem śmiganie w dół, bo mocno padający śnieg topi się na mnie i moczy zewnętrzną warstwę odzieży. Kanapy są wygodne bo nie odpina się nart tylko do nich podjeżdża, ale wyobrażasz sobie na jakiej warstwie śniegu przychodzi w śnieżycy usiąść?.  Czasem kanapy są składane więc wtedy są bardziej zalodzone niż zasypane, bo obsługa otwiera siedzisko tuż przed wsiadającymi. Luksusem są kanapy z osłonami, na warunki śniegowe i wiatr najlepsze, podjeżdżasz, siadasz, ściągasz kopułę i fiu! jedziesz. Gdy kopuła zapadana albo zamarznięta nic nie widzisz, zostaje tylko na koniec wjazdu wysiąść na czas. Czy zdarzyło się nam nie wysiąść? Tak, dawno temu, gdy wjeżdżaliśmy rodzinnie kanapą. Na […]

Listy z Dolomitów – CO Z TYM ŚNIEGIEM?

Zawsze gdy widzę tu choinki zasypane śniegiem przypomina mi się historia rodzinna. Dawno temu na choince w naszym domu wisiały bombki zrobione przez nas. Robione z „wycinanek”, czyli kolorowego papieru. Robiliśmy także łańcuch, czyli żmudnie kleiliśmy kółko do kółka, aż długość łańcucha była wystarczająca. Nie miał się zaplątać ale miał być długi na tyle, aby wiele razy opleść choinkę. Wtedy w dzieciństwie chcieliśmy mieć na choince śnieg. Z czego go robiliśmy? z waty. Pamiętam choinkę u cioci, miała na sobie długie paski waty na gałęziach. Kto tak stroi choinkę? – pomyślałam – Łe fuj, to nie jest strojenie tylko obrzydzanie choinki. W tamtym roku u siebie zrobiłam kilkanaście kulek z waty i obrzuciłam nimi naszą choinkę. Tak wtedy wyobrażałam sobie padający śnieg. Jak to się łączy z Dolomitami? otóż za każdym razem, gdy przyjeżdżamy tutaj i widzę choinki zasypane śniegiem wraca do mnie choinka z dzieciństwa. Śnieg niczym tamta wata u cioci przykrywa gałęzie. Kompletnie całe. Mój kanon piękna uległ zmianie. Uśmiecham się do wspomnień. Do swoich kulek śnieżnych z dzieciństwa. Teraz fotografuję bez opamiętania choinki wkoło mnie. W zimowej odsłonie każda kolejna wydaje się piękniejsza od poprzedniej.