Włoska czyli słoneczna. To prawie synonim. Zdarzają się nam jednak inne dni a nawet tygodnie. Chmury nisko, że ręką można dotknąć. Gór nie widać. A jak chmury nisko to i śnieg. Kilka dni padającego śniegu, frajda jakiej z dzieciństwa nie pamiętam. Wszystko wkoło zalane niczym białym wykipiałym mlekiem.
Co robimy w śnieżycy? Idziemy na narty ale na krótszy czas. Ubieram trzy warstwy bielizny termicznej z merynosem, pozwala mi to wytrzymać około trzech godzin. Gore-tex sprawia, że kurtka, spodnie i rękawiczki są wodoodporne, więc od środka jestem zawsze sucha. Wyzwaniem jest wjazd otwartymi kanapami i potem śmiganie w dół, bo mocno padający śnieg topi się na mnie i moczy zewnętrzną warstwę odzieży.
Kanapy są wygodne bo nie odpina się nart tylko do nich podjeżdża, ale wyobrażasz sobie na jakiej warstwie śniegu przychodzi w śnieżycy usiąść?. Czasem kanapy są składane więc wtedy są bardziej zalodzone niż zasypane, bo obsługa otwiera siedzisko tuż przed wsiadającymi. Luksusem są kanapy z osłonami, na warunki śniegowe i wiatr najlepsze, podjeżdżasz, siadasz, ściągasz kopułę i fiu! jedziesz. Gdy kopuła zapadana albo zamarznięta nic nie widzisz, zostaje tylko na koniec wjazdu wysiąść na czas.
Czy zdarzyło się nam nie wysiąść? Tak, dawno temu, gdy wjeżdżaliśmy rodzinnie kanapą. Na samej górze, otwieramy uchwyt, spuszczamy nogi i nagle wszyscy leżymy. Kolejka została zatrzymana a my się zbieraliśmy aby szybko przejść na bok i nie przeszkadzać innym. Do dzisiaj nie wiemy dokładnie co się stało, prawdopodobnie zeskoczyliśmy za szybko z kanapy, która uderzyła nas w nogi od tyłu. Zasadą jest spokojnie postawić nogi na ziemi i unieść tułów a wtedy zjazd na nartach odbywa się płynnie sam.
Co jeszcze pozwala mi jeździć w śnieżny dzień? Od kilkunastu lat mam kask. Teraz w wersji super wygodnej bo z szybą fotochromatyczną, ona rozjaśnia się w pochmurną pogodę a przyciemnia w słoneczną. Kask oprócz bezpieczeństwa zapewnia ciepło i mogę jeździć we własnych okularach. To extra rozwiązanie. Ostatnio kolega powiedział, że wyglądam jak „dupna mrówa z bajki”, ha ha ha w Dolomitach mogę być nawet mrówą.