W niedzielę 29 stycznia 2023 roku była 50.edycja. Co to dokładnie znaczy? Pierwszy raz bieg odbył się w 1971 roku. Wszystko się zgadza, bo odejmij trzy lata, kiedy był odwołany z powodu braku śniegu. Ostatni odwołany był w 1990 roku.
Trudno mi dzisiaj sobie wyobrazić warunki pogodowe kiedy biegu nie było, bo teraz jest tak, że wzdłuż trasy w kilku miejscach całe góry śniegu są produkowane armatkami. Oczywiście do tego potrzebny jest mróz. A może w 75. 89 i 90 nie było?
Na kilka dni przed biegiem krążą między miastami ciężarówki wypełnione śniegiem, co oznacza, że budowanie trasy jest w pełnym rozkwicie. W tym roku naturalny śnieg dopisywał w styczniu, w sam dzień wyścigu o 8. rano w Moenie skąd startowali był mróz -13 stopni. Prawdziwie zimowe warunki, prawda? Siedemdziesiąt kilometrów trasy ciągnie się przez dwie doliny Val di Fassa i Val di Fiemme.
W tygodniu przed wielkim biegiem dzieją się imprezy dodatkowe, mnie zachwyciła Marcialonga Baby dla dzieci do 6 lat. Wyobraź sobie główną ulicę w Pradazzo wyłączoną z ruchu i zasypaną śniegiem, o tak:
A zaraz potem spokojnie przenieś się do imprezy dla dzieci. Pierwszy raz widziałam tak spokojnie przeprowadzone wydarzenie dla najmniejszych. Rejestracja na miejscu, sprzęt do wypożyczenia na miejscu. Dorośli spokojni i uśmiechnięci. Każde dziecko pokonywało przygotowany dystans w swoim tempie, te najmniejsze z mamą lub tatą obok. Imprezę dopełniała wesoła muzyka. Bardzo „tu i teraz” było.
Wracając do biegu głównego Marcialonga to zauważyłam dwóch zawodników w żółtych strojach a to oznacza, że brali udział we wszystkich pięćdziesięciu biegach! Nawet nie wyobrażam sobie jak dużo potrzeba trenować aby przebiec 40 lub 70 km, bo takie dwa dystanse są rozgrywane. Z przybliżonych wyliczeń wynika, że mają około 70 lat. Wielki duch walki ich nie opuszcza i za to ich podziwiam.
Dłuższy czas staliśmy w centrum Pozza di Fassa, wzdłuż trasy gdzie tradycją stało się już głośne kibicowanie przebiegającym zawodnikom, ich numery sięgały w tym roku prawie do siedmiu tysięcy więc było co robić przez kilka godzin. W użyciu są dzwonki, trąbki i okrzyki zagrzewające do boju. Wśród zawodników w tym roku były nawet butelki piwa 🙂
Pierwszy do mety w Cavalese przybiegł w grupie mężczyzn Szwed Emil Person w niecałe trzy godziny, a wśród kobiet zwyciężyła Norweżka Magni Smedaas. Ostatni klasyfikowani zawodnicy byli o godzinie osiemnastej. Wszyscy uczestnicy są bohaterami bo to właśnie oni tworzą już pół wieku tę historię.